Przeglądając ostatnie posty na temat pracy w Zalando chętnie przedstawię swoją przygody z tym zakładem.
Wszystko rozpoczęło się w listopadzie 2011 roku, jak wszyscy na tym forum zachwycony byłem zarobkami. Zrezygnowałem w pracy w biurze i dostałem się do Zalando. Przez pierwsze 2 miesiące pracowałem ile się dało, nawet o wolnej sobocie mogłem pomarzyć. W styczniu nagle zwolnienie, bez przyczyny. Za tydzień kolejne przyjęcie i robota dalej. Coraz więcej ludzi zostało przyjętych do zakładu. W szatni brak miejsc, wc brudne, papier toaletowy na ziemi. Potem pojawił się problem z parkingiem. Na parkingu przed firmą wyznaczono miejsca tylko dla niemców za pachołkami - w końcu polacy są tylko robolami. Ochrona stała we wjeździe na parking i nie wpuszczała. Na drodze sznur aut. Wszyscy trąbią na siebie, wyprzedzają pod prąd lub parkingiem przy sąsiedniej firmie Remus. Ogólnie rzecz ujmując dzicz!! Wyznaczono nowy teren parkingowy obok firmy remus. W zakładzie były normy. Niebawem reporter ZDF nakręcił reportaż o tym zakładzie. Cała prawda wyszła na jaw, choć i tak nie pokazano wszystkiego. Po reportażu nadszedł etap zmian. Udostępniono automaty z wodą, ale tylko na miesiąc. Ludzie muszą latać jak mrówki. Pewnego letniego dnia, było tak duszno, że zesłabło z 8 osób. Co chwilkę przyjeżdżało pogotowie, a ludzie mieli pracować dłużej. Nikt nikogo się nie pyta, czy chce zostać po godzinach. Złodziejstwo na porządku dziennym. Zaczęto myć wc, ale podczas przerwy. Śmiech na sali, gdyż wtedy każdy chciał skorzystać z wc. Wyznaczono drugi parking na przeciwko stacji aral. Jedynie marginalnie należy nadmienić, iż jest on nieoświetlony. Strach zostawić tam auto, złodziejstwo kwitnie w pełni. Polak polakowi potrafi przebić koła lub wybić szybę. Wystąpił dalszy problem z parkingiem. Samochody parkowały wzdłuż drogi. Ochroniarze zlecali ADAC usunięcie aut -mimo braku jakiegokolwiek znaku zakazującego parkowanie. Pech chciał, że trafiło na moje auto. Człowiek wychodzi z pracy, bez pieniędzy, jedzenia, telefonu a samochodu nie ma!!! Wycieczka do ADAC w Berlinie bezcenna. Koszt usługi 150 euro.
Podsumowanie:
Dla ludzi mniej wykształconych jest to kusząca oferta. Godziwe zarobki jak na polskie realia, a dla złodzieja istny raj. Niestety wszystko odbywa się po znajomości. Bywają polacy, którzy weszli by bez wazeliny w odbyt niemców i pracując w pocie czoła prawie biegając po hali. Śmiech niemców bezcenny - w końcu sami sobie takie warunki zapewnili.
ps. część kolejna w niebawem...