Rafał Borowiak po raz kolejny zadziwił swoich kibiców . Triathlonista ze Słubic zaliczył pełnego Ironmana podczas zawodów w japońskim Hokkaido. Dzięki temu dokonał niebywałej sztuki – ma na swoim koncie starty na tym dystansie na każdym kontynencie naszego globu.

Impreza odbywała się w czasie, gdy w stolicy Japonii Tokio trwały lekkoatletyczne mistrzostwa świata. – Oglądałem na miejscu na żywo rywalizację reprezentantów Polski, w tym oba maratony. Ogromny szacunek dla wszystkich, którzy wzięli udział w rywalizacji i ją ukończyli, bo warunki jakie tu panowały były naprawdę ciężkie, głównie ze względu na wysoką wilgotność i wysoką temperaturę – opowiada R. Borowiak.

Zmotywowany występami maratończyków przystąpił do swojej rywalizacji. Lekko nie było, bo najpierw czekało go pływanie we wzburzonym morzu, a potem licząca 180 km trasa rowerowa, gdzie samych przewyższeń było ponad 1500 metrów. – Morderczą wspinaczkę na rowerze zrekompensowały mi przepiękne widoki na trasie – mówi z uśmiechem.

Największym wyzwaniem był ostatni, trzeci etap triathlonu, czyli bieg na dystansie maratońskim (42 km i 195 m). – Tu pojawiły się chwile zwątpienia, bo mieliśmy trzy pętle pod wiatr na początek i potem mocno do góry, ale nie było odpuszczania – dodaje.

R. Borowiak na mecie zameldował się z czasem 10 godzin 4 minut i 51 sekund. Na ten czas złożyło się 3,8 km pływania w 1:00:09, 180 km rowerem w 5:20:11 oraz 42,195 km (maraton) biegiem w 3:37:16.

To nie jest jego rekord życiowy, bo łamał już w swojej karierze magiczną barierę 10 godzin, ale w tych warunkach należy to uznać za bardzo udany występ. Słubiczanin w stawce 1087 startujących zajął 36 miejsce, a w swojej kategorii wiekowej (40-44) był 10.

Cieszę się bardzo z wyprawy do Azji. To była niezwykła przygoda. Pełny dystans Ironmana mam już zaliczony na każdym kontynencie, a przy okazji zdobyłem też najwyższy szczyt Japonii, czyli Fuji – mówi z dumą.