W 79. rocznicę wybuchu II wojny światowej przez Słubice i Frankfurt przeszedł Marsz Pokoju. Wspólnie maszerowali ci, którzy chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec dawnych, ale i toczących się obecnie konfliktów i wojen.

Marsz Pokoju

Tradycja organizowania takich pokojowych marszów jest wciąż żywa w Niemczech. W tym roku po raz pierwszy marsz frankfurcki przekroczył granicę i jego uczestnicy przeszli również do Słubic. A do marszu przyłączyli się ci, którzy chcieli zamanifestować swój sprzeciw wobec wojen i konfliktów zbrojnych.

„Tak dla rozwiązań pokojowych” – głosiły kartki, które nieśli maszerujący. A na dużym plakacie napisane było m.in. „Wojna nigdy nie prowadzi do pokoju” – po polsku i po niemiecku.

Uczestnicy marszu, a było ich kilkudziesięciu, wspólnie przeszli trasę z Kościoła Mariackiego we Frankfurcie, przez most graniczny, przyszli na słubicki deptak i z powrotem udali się pod Dzwon Pokoju we Frankfurcie. W gronie maszerujących byli m.in. Mariusz Dubacki, kandydat na burmistrza Słubic, oraz Robert Włodek, szef słubickiego SLD.

Po drodze odczytany został - po polsku i po niemiecku - apel pokoju, specjalnie przygotowany na tę okazję. ZOBACZ TREŚĆ APELU

Gościem specjalnym marszu miała być Irena z Ukrainy, urodzona w 1930 roku, która wraz z rodziną musiała uciekać z ojczyzny (groziło im podpalenie przez sąsiadów). Jednak nie mogła przybyć na marsz ze względu na stan zdrowia. – W jej imieniu chciałem powiedzieć, żebyśmy o tym pamiętali i zrobili wszystko, żeby to się więcej nie powtórzyło - powiedział Adam Poholski, koordynator marszu z polskiej strony.

Organizatorem całości wydarzenia była organizacja o nazwie Friedensnetz Frankfurt. Aktywny udział wziął w nim również Michael Kurzwelly, artysta i pomysłodawca powstania wspólnej przestrzeni miejskiej dwóch granicznych miast, czyli Słubfurtu – i lider stowarzyszenia o tej nazwie.

To, jak przebiegał marsz, możecie zobaczyć w naszej fotorelacji.