W związku z narastającym w naszym mieście problemem związanym z racjonalną gospodarką odpadami komunalnymi, chciałbym pokusić się o bardziej dogłębną analizę tematu, dzięki której – małymi kroczkami – uda się nam opracować pewien kompromis, a zarazem nową ścieżkę działania na przyszłość. Największa bolączką dla władz gminnych jest znikomy odsetek właścicieli w nieruchomościach wielorodzinnych, którzy zadeklarowali swoją wolę segregowania odpadów. Następstwem tego stanu rzeczy może być wielokrotnie opisywania przez samorządowców sytuacja, w której w związku z niespełnieniem nałożonych ustawą wymogów dotyczących procentowego odzysku odpadów wtórnych – Gmina będzie zmuszona płacić z tego tytułu kary, które mogą się w znaczącym stopniu odbić na jej budżecie. Stara ludowa prawda mówi, że nic w przyrodzie nie ginie i możemy być pewni, że stracone z tytułu kar środki finansowe, będą musiały się odnaleźć – i prawdopodobnie nasi włodarze będą ich szukać w opłatach za gospodarowanie odpadami, które płacą w formie podwyższonych podatków wszyscy mieszkańcy. Możemy być pewni – że w związku ze zbliżającymi się wyborami – nie będzie to perspektywa najbliższych kilku miesięcy, jednakże przy zachowaniu obecnego stanu można śmiało przypuszczać, że najpóźniej w 2019 roku te podwyżki mogą nastąpić. Czy można ich uniknąć? Czy można zacząć się zbliżać do ustawowych wymogów w zakresie przekazywania odpadów wstępnie przesegregowanych? Można, ale…
No i właśnie – tu zaczyna robić się nam pod górkę. O ile w latach poprzednich - ustawodawca nie dookreślał szczegółowo formy sortowania odpadów – i w przypadku zapisów słubickiej uchwały dzieliliśmy śmieci na trzy frakcje, o tyle od 1 lipca 2017 roku narzucony został system pięciofrakcyjny dzielący odpady na: papier, metal, plastik, szkło oraz odpady biodegradowalne. Podział ten, ma na celu uproszczenie końcowej segregacji, jednakże zarządcom budynków wielorodzinnych czy właścicielom w zabudowie jednorodzinnej przysporzył dodatkowych kłopotów. Mniejszych w domkach, gdzie ilości tych odpadów są do ogarnięcia i przy racjonalnym ich składowaniu ów mieszkaniec jest w stanie je pomieścić z mniejszym lub większym trudem na terenie swojej posesji, o tyle w przypadku budynków wielolokalowych zderzamy się z zaporą przeszkód technicznych, lokalizacyjnych, formalnych czy czysto ludzkich. Głównym problemem jest powstała nagle potrzeba przeznaczenia o wiele większej powierzchni na składowanie odpadów – w dotychczas wystarczających dwóch – trzech pojemnikach, które „ogarniały” całość wyrzucanych przez mieszkańców śmieci niesegregowanych, musimy wygospodarować ponad trzy razy więcej miejsca na dostawienie pięciu dodatkowych pojemników na frakcje odpadów segregowanych. Pomijając kwestie stricte objętościowe nowych miejsc składowania odpadów – zaczynamy zagłębiać się w meandry zapisów odpowiednich ustaw regulujących dopuszczalne lokalizacje pojemników – nie może to być mniej niż 10 metrów od najbliższych okien, nie może być to dalej niż 80 metrów od najdalszego wejścia do nieruchomości, której mieszkańcy składują odpady, a także nie bliżej niż 3 metry od granicy działki… Stawiam dobrą czekoladę temu, kto dla chociażby 40% budynków w Słubicach wskaże mi na mapie spełniające powyższe wymogi lokalizacje. No dobra – hipotetycznie przymkniemy oko na te ograniczenia i założymy sobie, że część naszych mieszkańców chce segregacji – tylko teraz o jakiej części mieszkańców mówimy? Jeżeli chodzi o 80% mieszkańców danej nieruchomości (np. jednej z klatek na osiedlu Słowiańskim, bo jest to przykład dość znamienny albowiem tam każda klatka stanowi odrębną nieruchomość i Wspólnotę) to musimy znaleźć sposób, aby do segregacji „zmusić” wszystkich w danej klatce, albowiem tworzący przepisy nie dali możliwości podziału jednej nieruchomości w kwestii segregowania/nie segregowania odpadów – albo wszyscy – albo nikt.
Rozejrzyjmy się dalej po Osiedlu Słowiańskim – jeden blok, osiem klatek, osiem nieruchomości, jedno miejsce składowania odpadów. Stosując bardzo literalnie zapisy ustawy i utworzonej na jej podstawie uchwały – każda z nieruchomości (klatek) powinna mieć wskazane swoje miejsce składowania odpadów, co oznaczałoby znalezienie lokalizacji dla co najmniej czterdziestu nowych pojemników… Nie zapominamy cały czas o wymogach odległości, które te miejsca musiałyby spełniać. OK - ten pomysł odrzucamy, jako nierealny techniczno – organizacyjnie. Idziemy w kierunku dostosowania w jak najlepszy sposób jednego lub góra dwóch miejsc dla wszystkich mieszkańców i budujemy jedną dużą altanę dla ośmiu klatek podzieloną na jedną część do segregacji i drugą – do odpadów zmieszanych. Wspólnoty, które zgłoszą chęć segregacji będą wrzucać odpady po jednej stronie, te które nie chcą segregować - do drugiej. W założeniu – rozwiązanie idealne, jednakże nauczony doświadczeniem roku 2013, w którym taki system próbowaliśmy wprowadzić – nie za bardzo realne do wykonania. Okazało się wówczas, że pomimo zgłoszenia deklaracji o woli segregowania odpadów, na większości Wspólnot odbiorca odpadów pozostawił nie zmieniony rodzaj i ilość pojemników na odpady (bez wyraźnego oznaczenia odrębnymi kolorami pojemników oddzielnych frakcji) – co spowodowało, że część mieszkańców – nie mogąc rozpoznać, który pojemnik jest na które frakcje – wrzucała śmieci gdzie popadnie – do pierwszego pojemnika z brzegu. Inna część mieszkańców – i tu trzeba uderzyć się w pierś, miała nowy system w głębokim poważaniu i z premedytacją wrzucała śmieci zmieszane do pojemników na segregowane. Efektem tego były po pół roku pisma z Gminy, które wstecznie nakazywały wszystkim Wspólnotom korektę złożonych deklaracji i zmianę wysokości opłat z wyrównaniem za trzy miesiące minionego roku. To z kolei spowodowało lawinę awantur właścicieli z zarządcami, którzy musieli każdemu z osobna tłumaczyć, skąd nagle po sześciu miesiącach na saldzie lokali wzięła się niedopłata za śmieci… Tak skończył się pierwszy eksperyment z próbą sortowania odpadów, który naturalną koleją rzeczy wywołał zarówno u mnie (jako jednego z zarządców), jak i u większości mieszkańców naturalną niechęć do wytyczania nowych – proekologicznych ścieżek.
No i mamy – jest jedna altana dla segregujących – jedna dla tych, którzy tego robić nie chcą. Mija kilka tygodni, miesięcy i nagle okazuje się, że w pojemnikach na odpady sortowane znów worek ze śmieciami zmieszanymi. Kto go wrzucił? Jakieś dziecko? Sąsiad zza Odry, których dużo regularnie przyjeżdża na śmieciowe wycieczki z workami, których nie mają gdzie zostawić u siebie? Sąsiad ze sklepu obok, który zadeklarował, że miesięcznie produkuje 110 litrów odpadów? Nie wiemy – i właśnie dlatego, że nie wiemy - karę poniosą znów wszyscy. Znów odpowiedzialność zbiorowa, znów wyrównanie opłat za przekazywanie odpadów niezgodnie z deklaracją… Dramat.
Nie wiem, jak ten problem rozwiązać. Wydaje mi się, że na pewno trzeba iść na kompromis. Zastosować dyspensę, umówić się, że owszem – Wspólnoty spróbują zacząć segregować, ale Gmina poprzez wyłonionego odbiorcę odpadów przez pierwsze dwa kwartały łagodniejszym okiem spojrzy na ewentualne weryfikacje prawidłowości w przekazywaniu odpadów. Może taki sposób pozwoli płynnie i spokojnie przeskoczyć na wyższy poziom świadomości ekologicznej i chociażby trochę zbliżyć się do oczekiwań ustawodawcy. Na razie pierwsze koty za płoty – wspólnie z innymi zarządcami postawiliśmy już kilka nowych wiat śmietnikowych – w najbliższej perspektywie pojawią się kolejne. Może te estetycznie wyglądające miejsca niejako same z siebie wywołają w mieszkańcach poczucie nowego porządku, nowego systemu i stosownego podejścia do tematu? Zobaczymy.
W mojej ocenie brakuje jeszcze rozstawionych w różnych punktach miasta popularnych kiedyś „dzwonów” przeznaczonych na butelki plastikowe. Kojarzę, że wszędzie gdzie stały, zawsze były pełne samego plastiku, który sam w sobie poprzez swoją objętość zawsze zajmował bardzo dużo miejsca w klasycznych pojemnikach. Podobne pojemniki były na szkło i duża część mieszkańców, nawet tych którzy nie deklarowali sortowania odpadów - ów plastik i szkło wrzucali oddzielnie widząc, że jest taka możliwość. Może to jest ten pierwszy krok, może tutaj ten jeden – dwa procenty odpadów segregowanych zbierzemy? Warto robić wszystko, bo pomijając sam aspekt ewentualnych podwyżek opłat „śmieciowych” czy samej organizacji systemu, należy zastanowić się nad losem naszych dzieci, czy wnuków, dla których cały ten bałagan już dzisiaj namiętnie zbieramy.
PS. Zapraszam również do obejrzenia audycji w telewizji HTS, gdzie wypowiadam się na w/w temat.
www.slubice.tv/wiadomosci/6973,bartosz-l...sprawie-segregacji-o