- Posty: 734
- Otrzymane podziękowania: 70
Byłam na pierwszym zebraniu w szkole i jestem wściekła:
- w sali oprócz tablicy, ławek, krzeseł i pustych regałów nie ma nic - żadnych pomocy naukowych, książek, puzzli, farb czy kredek - i nic nie będzie, bo elementy te niosą ze sobą koronawirusową śmierć;
- dzieci będą mogły mieć przy sobie tylko niezbędne przybory (ołówki, kredki, gumki), którymi oczywiście nie będą mogły się dzielić (nawet kartek z bloku nie mogą sobie podawać, bo umrą w męczarniach koronawirusowych jak to zrobią);
- nie będzie żadnych zabaw podczas których dzieci mogłyby się dotknąć albo dotknąć wspólnie jakiegoś przedmiotu, np. zabaw z piłką, dyskiem, badania obiektów;
- w świetlicy mają sztywno siedzieć w ławkach, tak jak w klasie -bez zabawek, bez dotykania, najlepiej bez jakiejkolwiek interakcji, pewnie po to wisi 40cm krzyż, żeby nie musiały patrzeć na pustą ścianę;
- tak w ogóle, to nie powinny przebywać w świetlicy, bo takie siedzenie jak w więzieniu o zaostrzonym rygorze źle na nie wpłynie (rada cud-miód od wychowawczyni);
- nie zaleca się wykupowania obiadów, bo dzieci nie będą miały ani czasu, by je zjeść ani miejsca, gdzie będą mogły je zjeść;
- nie będzie żadnych dozowników wody, będą mogły pić tylko to, co ze sobą przyniosą - odwodnione dzieci przecież będą spokojniejsze;
- muszą chodzić w maskach po części wspólnej szkoły, bez masek nie będą wpuszczane, bo roznosić będą wirusa, przy tym nie potrzebują np. butów na zmianę, przecież oczywistym jest, że na podeszwie brud, zarazki i wirusy się nie przenoszą;
- szkoła tak bardzo chce się jak najszybciej pozbyć z jej terenu dzieci, że nie widzi problemu, żeby wypuszczać siedmiolatki (SIC!) ze szkoły bez opieki osoby dorosłej, wystarczy, że rodzic napisze oświadczenie;
- oczywiście preferowane jest wyjście dziecka zaraz po zajęciach, które kończą się o 11:10.
Jeśli moje dziecko nie znienawidzi szkoły po pierwszym tygodniu, to jakiś cud będzie
Please Zaloguj or Zarejestruj się to join the conversation.