Kliknij przycisk i otwórz MENU >>
Zapraszamy do wywiadu z drugim z kandydatów na stanowisko nadburmistrza Frankfurtu nad Odrą. Naszym gościem jest René Wilke (przedstawiciel koalicji Lewica-Zieloni), który w I turze wyborów zdobył 43,4 proc. głosów.

rene wilke

Czy jest Pan za dalszą integracją Słubic i Frankfurtu? Czy przemawia do Pana idea podwójnego miasta, czyli Dwumiasta?

Absolutnie jestem na tak. Obecnie między miastami jest bardzo duża konkurencja. Tak więc posiadanie marki, czyli czegoś, co nas wyróżnia, jest jedyne w swoim rodzaju i to nasz duży atut. Mamy dwa miasta, które leżą tak blisko siebie i niewykorzystanie możliwości jakie to daje byłoby błędem. To jedna płaszczyzna. Ale Dwumiasto według mnie ma nie tylko wymiar związany z rozwojem handlu czy ekonomią, ale również inny, ważniejszy. Chodzi o relacje międzyludzkie. To jest piękne, że dwa narody rosną obok siebie, dojrzewają, współpracują. Dlatego właśnie idea Dwumiasta jest idealnym przykładem współpracy na rożnych płaszczyznach.

W jakich dziedzinach, obszarach Pana zdaniem ta współpraca powinna zostać jeszcze bardziej zacieśniona?

Moim zdaniem nasza współpraca mogłaby być intensywniejsza we wszystkich obszarach. Mamy już wiele przykładów udanych wspólnych przedsięwzięć w dziedzinie współpracy organizacji pozarządowych, sportu czy kultury, np. wspólne festiwale jak TransVocale, Unithea. Z drugiej strony udało się połączyć systemy ciepłownicze, jedno miasto zaopatruje drugie, co jest zjawiskiem unikalnym. Jedno i drugie miasto ma z tego korzyści – i takich możliwości powinniśmy szukać jeszcze więcej. Być może kolejnymi byłoby zaopatrzenie w wodę czy gospodarka odpadami.

Uważam, że to nie jest rozsądne, aby jedna i druga strona miała to samo – warto myśleć o tym, co możemy zrobić wspólnie. Frankfurt ma 60 tys. a Słubice 20 tys. mieszkańców.

A czy mógłby Pan podać przykłady tego, co moglibyśmy dzielić w Dwumieście?

Na pewno dobrym pomysłem jest powstanie polsko-niemieckiej szkoły podstawowej, temat ten pojawiał się już w dyskusjach. Kolejnym, który padł podczas debaty w Urzędzie Miejskim w Słubicach był basen. Frankfurcka pływalnia jest za mała nawet dla samego Frankfurtu, a już na pewno dla obu miast. Trzeba by się zastanowić, w jaki sposób można by sfinansować większy obiekt. Na pewno jedna i druga strona musiałaby partycypować w kosztach. Jestem za tym pomysłem.

Co zmieni się w przygranicznych relacjach Frankfurtu ze Słubicami, jeśli zostanie Pan nadburmistrzem?

Na pewno nasze relacje nie zmienią się na gorsze. Jest dobrze, wiele dobrych rzeczy już się wydarzyło, a chciałbym, żeby było jeszcze lepiej. Moim celem jest, aby oba miasta integrowały się jeszcze bardziej. Nikt w Słubicach nie musi martwić się, że relacje niemiecko-polskie się pogorszą. Odkąd zaangażowałem się w politykę, zawsze byłem za takim modelem politycznego działania, który myśli polsko-niemiecko, nawet wtedy, kiedy jeszcze nie było to dobrze widziane.

Jakie dostrzega Pan trudności i wyzwania we współpracy? Jak można je próbować rozwiązywać?

Widzę pewne trudności, jednak staram się nie patrzeć na nie w kategoriach problemów, ale szukać takich rozwiązań, które przyniosą korzyści. Podam pewien przykład. Wiadomo, że w Polsce pewne produkty są tańsze, tak więc wielu mieszkańców Frankfurtu robi tu zakupy. Teoretycznie nie jest to dobre dla frankfurckiej gospodarki. Ale kiedy rozmawiałem z niemieckimi handlowcami, to powiedzieli, że ok. 60 proc. ich klientów stanowią Polacy i że bez nich oni by nie przetrwali. W Polsce wydarzyło się wiele korzystnych zmian, obecnie poziom życia Polaków i Niemców wyrównuje się. Na podanym przeze mnie przykładzie widać, że pewne granice zacierają się same.

Co ważne, nie należy postrzegać sąsiedniego miasta w kategoriach konkurencji. Jeżeli jedni będą „płakali”, że u sąsiada dzieje się coś dobrego i na odwrót, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Dlatego ja życzę Słubicom jak najlepiej, na przykład, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy, ponieważ wszyscy z tego będziemy czerpać korzyści, Frankfurt również.

We Frankfurcie obecnie mieszka ok. 2 tys. Polaków. Czym Frankfurt chce ich przyciągać? Co ma do zaoferowania?

Frankfurt ma dużo do zaoferowania. Po pierwsze to, że jesteśmy Dwumiastem, Polacy mieszkający faktycznie za granicą swojego kraju mają z nim stały kontakt. Po drugie, mam nadzieję, że nadal będziemy inwestować we dwujęzyczną edukację. Moim zdaniem obecnie największą barierą we współpracy jest bariera językowa. Dlatego warto pomyśleć o stworzeniu takiego systemu edukacji, żeby od przedszkola aż po uniwersytet można było kształcić się w dwóch język.

Kolejnym atutem jest to, że Frankfurt proponuje relatywnie niskie czynsze, będę starał się, żeby pozostały na takim samym poziomie i nie wzrastały. Naszym plusem jest też to, że mamy dobre połączenie z obiema stolicami, zarówno z Berlinem, jak i Warszawą.

Jednak wielu Polaków obawia się uchodźców, którzy zamieszkali we Frankfurcie.

Polacy nie powinni bać się uchodźców. Podam kilka liczb, które ilustrują skalę tego zjawiska we Frankfurcie. Oba miasta łącznie liczą ok. 80 tys. mieszkańców. W tej chwili uchodźców mieszkających na stałe jest ok. 800, kolejnych 400 to osoby tymczasowe, które przyjeżdżają i wyjeżdżają. Łącznie ok. 1200 osób, czyli mniej niż Polaków we Frankfurcie, mniej niż liczy np. mniejszość rosyjska.

Oczywiście, są pewne różnice kulturowe, nie da się ich uniknąć. Ale to jest tak, gdyby ktoś przyszedł do mnie i powiedział: nie chcę mieć z wami nic wspólnego, to odpowiedziałbym: dobrze i odsunąłbym się. Wtedy nie ma mowy o żadnej integracji. Ale jeśli wyciągnąłby rękę, chciał dowiedzieć się o mnie więcej, to wtedy jest szansa na to, że lęki i różnice znikną. W moim bloku mieszkają dwie rodziny uchodźców, oprócz tego m.in. starsza pani i studentka. I nawzajem sobie pomagają, uchodźcy robią zakupy starszej pani, a ona zaprasza ich na herbatę, co jest dla nich szansą na poćwiczenie niemieckiego. I to nie jest odosobniony przypadek.

We Frankfurcie również wielu obawiało się uchodźców. Podczas spotkań i rozmów okazywało się, że druga strona boi się tak samo. I to się zmienia dzięki temu, że się poznają. Między Polakami a Niemcami również było wiele stereotypów, niektórzy nadal jeszcze mają pewne uprzedzenia. Ale dzięki temu, że współpracujemy ze sobą, poznajemy się, to one znikają. To jedyny sposób na poprawne funkcjonowanie świata.

Jak często bywa Pan w Polsce? Czy ma Pan swoje ulubione miejsca, robi zakupy?

Jestem dość często w Słubicach. Bardzo lubię spacerować i jeździć rowerem po polskiej stronie Odry. Chętnie również chodzę do Słubic coś zjeść, nie dlatego, że jest taniej, ale ponieważ jedzenie jest bardzo dobre. Zakupy robię stosunkowo rzadko, ale moja mama co drugi dzień chodzi do Polski. Ma tam wielu przyjaciół.

Dziękujemy za rozmowę.

---

Wywiad z drugim kandydatem, obecnie urzędującym nadburmistrzem dr Martinem Wilke, znajdziecie TUTAJ. II tura wyborów odbędzie się 18 marca.
Spodobał Ci się artykuł? Daj lajka i udostępnij dalej. Dziękujemy :)

Komentarze   

#1 Pirlo 2018-03-17 17:55
Panie Rene Wilke- rozumiem, że basen powstanie po polskiej stronie, a niemiecki podatnik partycypować będzie w kosztach budowy i utrzymania pływalni ?
#2 yon 2018-03-22 10:20
A wydawalo sie, ze Niemcy juz maja dosyc socjalistow... Jak to historia potrafi kolo zatoczyc...

Chcesz dodać komentarz do artykułu? Zaloguj się lub zarejestruj swoje konto na portalu.