Kliknij przycisk i otwórz MENU >>
Polana w lesie, namioty, obowiązkowe dyżury w kuchni i na zmywaku, nocne warty… Kto chociaż raz nie brał udziału w obozie harcerskim, niech żałuje. Bo nie żałują ci, którzy niedawno wrócili z Mrzeżyna. Sprawdziliśmy jak spędzali wakacje nad polskim morzem.

harcerze lato_1

To właśnie w Mrzeżynie, jak co roku, obozują harcerze ze słubickiego hufca ZHP. Nadmorskie wypady to niezmienna od lat tradycja, którą podtrzymują kolejne pokolenia. Nie inaczej było podczas tegorocznych wakacji.

Zanim jednak na początku lipca na leśną polanę przyjechał I turnus, pojawiła się tam grupa zwana „kwaterką”. Są to harcerze, ale także chętni ludzie z pasją, którzy swój wolny czas poświęcają na przygotowanie obozowiska. Rozbijają namioty, kładą kable, rury, budują polową kuchnię. Dzięki temu obozowicze przyjeżdżają „na gotowe”.

Kurs na historię

Pierwsi z nich pojawili się w Mrzeżynie już 2 lipca. Na pierwszy, dwutygodniowy turnus zgłosiło się aż 103 uczestników, głównie harcerzy, ale byli także "cywile" - dzieci i młodzież ze szkół z terenu gminy Słubice. Odpoczywali po harcersku, czyli aktywnie. Hasło przewodnie obozu brzmiało: „Śladami historii”.

Zgodnie z tym motywem, uczestnicy, w nieszablonowy i zupełnie nieszkolny sposób, poznawali historię Polski, od Piastów po współczesność. Za pomocą „wehikułu czasu” przenosili się do wybranego roku i szukali wskazówek do wykonania zadań na dany dzień. A jakie to były zadania?

Na przykład przygotowywanie współczesnych wersji legend polskich. Albo pokaz mody z poszczególnych epok. Przeprowadzanie eksperymentów, dzięki którym obozowicze dowiedzieli się, czym zajmowali się polscy naukowcy. Wcielali się w role sławnych artystów, podróżników i sportowców.

Gościnne atrakcje

Ale nie tylko, na obozie nie brakowało i innych atrakcji. Przywozili je ze sobą zaproszeni goście. – Chcieliśmy zaprosić ludzi z pasją, którzy robią coś, co spodoba się dzieciakom – mówi Agnieszka Napierała, z-ca komendanta obozu.

Dorota Rutka, nauczycielka ze słubickiego ogólniaka, opowiadała o różnicach podróżowania w Polsce i Europie. Od bardziej cywilizowanych terenów jak wysepka Bornholm, po dzikiej i mniej zaludnione tereny Skandynawii. Cześć drogi do Mrzeżyna pokonała na rowerze. – Pokazywałam, jak zapakować swoje rzeczy na rower, niektórzy sami próbowali złożyć mój malutki jednoosobowy namiot czy rozwiesić hamak i rozłożyć nad nim daszek. Upiekliśmy też chleb na patelni – mówi D. Rutka. Obozowicze ochoczo sprawdzali, czy w hamaku wygodnie się leży.

harcerze lato_2

Na zaproszenie komendanta na obozie pojawiły się również Grażyna Dereń i Maria Jaworska, radne Sejmiku Województwa Lubuskiego. Obserwowały gimnastykę poranną, zajęcia artystyczne i grę terenową. A podczas porannego apelu przekazały zuchom i harcerzom pozdrowienia, życzenia szczęśliwego wypoczynku oraz paczkę słodyczy od marszałek woj. lubuskiego Elżbiety Polak. - Jesteśmy pełne uznania dla kadry obozowej za ciekawe zajęcia i odpowiedzialną pracę – mówiły po wizycie.

Jedną z porannych „zapraw” dla całego obozu prowadziła Alicja Pietrzak, instruktorka fitness. Oprócz gimnastyki, zaproponowała wszystkim uczestnikom trening tabata, który poprawia kondycję, zwiększa wytrzymałość i siłę.

A dobra kondycja była potrzebna do tego, żeby wspinać się po parku linowym, który na środku i wokół obozu zbudowała zaprzyjaźniona ekipa z Poznania. Były zjazdy na linach (żeby zjechać, trzeba było wspiąć się po skrzyniach), mosty wiszące itp. Młodsi mieli okazję wziąć udział w zajęciach plastyczno-technicznych, prowadzonych przez plastyka, Beatę Cichecką. Ich prace były potem ozdobą wspólnej świetlicy.

Obozowy „survival”

Tym, co nie zawsze dopisało, była pogoda. Dwie większe ulewy i nieco deszczowych przed- i popołudni. - Każda drużyna miała zbudowaną swoja profesjonalną suszarnię, nad którą w razie potrzeby można było postawić plandekę, także nawet jak padał deszcz, było gdzie suszyć ubrania – mówi A. Napierała.

Gdy pogoda pozwalała, odbywały się tradycyjne harcerskie ogniska ze śpiewem przy gitarze. Były też oczywiście nocne warty, dyżury w kuchni, pilnowanie porządku na obozie i w namiotach (a jak go nie było, to wiadomo co…). Czyli tradycyjny, obozowy „survival”.

Magiczne momenty

Nie mogło zabraknąć harcerskich, magicznych momentów, tylko dla wtajemniczonych: obietnicy zuchowej i przyrzeczenia harcerskiego. Jedna osoba, Martyna Mostowska, poszła jeszcze dalej i złożyła zobowiązanie instruktorskie. W tych wydarzeniach nie brali udziału wszyscy, a jedynie ci, których one dotyczyły. – Żeby dostać obietnicę zuchową, trzeba wykazać się umiejętnościami, pracować przez cały rok, to jest nagroda. Podobnie jest z przyrzeczeniem harcerskim – tłumaczy A. Napierała.

- Odbywa się to w wielkiej tajemnicy, nocą, jest zaskoczeniem dla uczestników, którzy są budzeni i nie bardzo wiedzą co się dzieje – opowiada z-ca komendanta. – To takie czary-mary, które kończą się na plaży przy ognisku – dodaje. Na ognisko dotarli drogą przez las, gdzie ustawieni ze światłami harcerze i instruktorzy czytali im punkty obietnicy lub przyrzeczenia. Jak przyznaje A. Napierała, byli też tacy, którzy mimo budzenia nie wstali z łóżek i dopiero rano dowiedzieli się, co przegapili. Rano żałowali, że wybrali sen...

Harcerstwo wraca

Samego wyjazdu nie żałował pewnie nikt z uczestników. - Zajęcia były ciekawe, najbardziej podobała mi się gra miejska oraz ogniska – mówi 13-letnia Natalia, która na harcerski obóz pojechała już po raz drugi. Dodaje, że dużą niespodziankę sprawiła jej wycieczka do Kołobrzegu i zwiedzanie Muzeum Oręża Polskiego. Jedynym czynnikiem, który nie podpasował jej podczas wyjazdu była pogoda. Ale mimo tego Natalia w przyszłym roku chciałaby znowu pojechać do Mrzeżyna.

harcerze lato_3

- Harcerstwo znowu przyciąga młodych ludzi, niektórzy mają już dość klikania, szukają alternatywy, ruchu, wyzwań – mówi Piotr Napierała, harcerz z wieloletnim doświadczeniem. Chociaż, jak wyjaśnia, obecnie jest jednak nieco inaczej niż kiedyś. Niemal każdy z uczestników miał telefon komórkowy i powerbank. Ale jedno się w młodzieży nie zmienia: nadal potrzebują tego, żeby wyjechać z domu. A poza tym mogą uczyć się samodzielności w trudniejszych, bo obozowych warunkach, co przydaje się nie tylko podczas wakacji.

Harcerski lipiec kończy się już w najbliższy weekend. Wtedy do Słubic wróci kolejna kilkudziesięcioosobowa grupa wczasowiczów, która 16 lipca wyjechała na II turnus. Po nadmorskim pobycie pozostaną im nie tylko siniaki na nogach i szyszki w plecaku, ale liczne wspomnienia, które być może przyciągną ich do Mrzeżyna już za rok. A przed harcerzami kolejny rok pełen zbiórek i nowych wyzwań.

---

Tych, którzy chcą zobaczyć, jak było na obozie, zapraszamy do galerii zdjęć udostępnionej naszej redakcji przez Marka Krygera z hufca ZHP w Słubicach.

Spodobał Ci się artykuł? Daj lajka i udostępnij dalej. Dziękujemy :)

Chcesz dodać komentarz do artykułu? Zaloguj się lub zarejestruj swoje konto na portalu.